Razem z siostrą długo męczyłyśmy rodziców, żeby kupili nam psa. Być może siostra była za mała, żeby być intensywnie upierdliwa w tych błaganiach, jednak ja napominałam o tym naszym pragnieniu przy każdej okazji. Uwielbiałyśmy oglądać "Zakochanego kundla" i "Wszystkie psy idą do nieba". Każda z nas miała mnóstwo maskotkowych piesków. Rodzice kupili mi nawet chodzącą zabawkę jamnika, którego mogłam prowadzić na smyczy, ale i to nie zamknęło mi ust. Pamiętam, jak kiedyś tata obiecał, że dostanę psiaka, jeśli uda mi się dostać 5 z klasówki z biologi. Gdy Pani Bartoś oddawała sprawdziany, okazało się, że otrzymałam 3, mimo ciężkiej nauki i godzin spędzonych nad podręcznikiem. Zostałam wtedy po lekcjach i z płaczem prosiłam o 5, żebym zasłużyła na upragnionego pieska. Niestety wróciłam do domu z 3 i psa nie dostałam.
Pewnego pięknego dnia, trafiła się wyjątkowa dla mnie okazja. Kolega z klasy sprzedawał szczeniaczki po 5 zł. Niestety nie dysponowałam tak dużą ilością pieniędzy. Utargowałam więc, że psa nabędę za 50 gr i 15 karteczek z segregatora. Tym samym postawiłam moich rodziców przed faktem dokonanym. Mieliśmy psa. Nigdy nie zapomnę jak tata wrócił wieczorem z pracy, gdy my byłyśmy na dworze ze szczeniaczkiem. Zapytał tylko "Co to za biały szczur?" Nie pamiętam żadnej kłótni, awantury, żadnych problemów związanych z moim zakupem. Pies po prostu był i tyle. Na początku miał się nazywać Brutus, ale wszystkim spodobało się Gucio. Tak też zostało.
Gucio towarzyszył nam przez całe nasze dzieciństwo. Zjadał nam gumki do mazania i puzzle. Obżerał książki, komiksy i kredki. Kradł wędlinę z kanapek i inne spuszczone z oka produkty spożywcze. Przybiegał z drugiego końca mieszkania na dźwięk szeleszczącego papierka od cukierka, lub paczki chipsów. Spał w naszych łóżkach, jednak w nocy przenosił się do swojej bazy między kanapą a fotelem w dużym pokoju. Bał się stosów liści usypywanych jesienią i starych bab z reklamówkami. Był zawsze skory do zabawy, ale gdy przeginałyśmy potrafił nas ostrzegawczo dziabnąć. Nigdy nie wpadał w złość i miał do nas na prawdę dużo cierpliwości.
W czasach liceum był idealnym pretekstem do zostania dłużej poza domem. Był też najlepszym powiernikiem sekretów. Gdy słuchał śmiesznie przekrzywiał łepek, co sprawiało wrażenie, jakby rozumiał co do niego mówiono. Natomiast kiedy przychodził czas na łzy, zawsze cierpliwie dawał się tulić i nigdy nie narzekał na mokrą sierść.
Po przeprowadzce poza miasto prowadził spokojnie życie psiego emeryta, od czasu do czasu zakłócane przez młode kotki i moich synków. Do końca każdą zaczepkę znosił z godnością.
Dziś po 17-tu latach nas opuścił.
Mam nadzieję, że gdzieś tam daleko, jest jakieś psie niebo w którym Gucio ma znów 2 - 3 lata i jest pełen energii jak kiedyś. Tarza się teraz w stosie gumek do mazania i może jeść cały czas czekoladę
Był najlepszym towarzyszem zabaw dla dzieci, powiernikiem sekretów dla nastolatek i przyjacielem dla każdego członka rodziny. Był moim wymarzonym psem.
Dziękuję Ci mój piesku za to, że byłeś z nami tyle lat.
Kochamy Cię bardzo i będziemy tęsknić,
Pewnego pięknego dnia, trafiła się wyjątkowa dla mnie okazja. Kolega z klasy sprzedawał szczeniaczki po 5 zł. Niestety nie dysponowałam tak dużą ilością pieniędzy. Utargowałam więc, że psa nabędę za 50 gr i 15 karteczek z segregatora. Tym samym postawiłam moich rodziców przed faktem dokonanym. Mieliśmy psa. Nigdy nie zapomnę jak tata wrócił wieczorem z pracy, gdy my byłyśmy na dworze ze szczeniaczkiem. Zapytał tylko "Co to za biały szczur?" Nie pamiętam żadnej kłótni, awantury, żadnych problemów związanych z moim zakupem. Pies po prostu był i tyle. Na początku miał się nazywać Brutus, ale wszystkim spodobało się Gucio. Tak też zostało.
Gucio towarzyszył nam przez całe nasze dzieciństwo. Zjadał nam gumki do mazania i puzzle. Obżerał książki, komiksy i kredki. Kradł wędlinę z kanapek i inne spuszczone z oka produkty spożywcze. Przybiegał z drugiego końca mieszkania na dźwięk szeleszczącego papierka od cukierka, lub paczki chipsów. Spał w naszych łóżkach, jednak w nocy przenosił się do swojej bazy między kanapą a fotelem w dużym pokoju. Bał się stosów liści usypywanych jesienią i starych bab z reklamówkami. Był zawsze skory do zabawy, ale gdy przeginałyśmy potrafił nas ostrzegawczo dziabnąć. Nigdy nie wpadał w złość i miał do nas na prawdę dużo cierpliwości.
W czasach liceum był idealnym pretekstem do zostania dłużej poza domem. Był też najlepszym powiernikiem sekretów. Gdy słuchał śmiesznie przekrzywiał łepek, co sprawiało wrażenie, jakby rozumiał co do niego mówiono. Natomiast kiedy przychodził czas na łzy, zawsze cierpliwie dawał się tulić i nigdy nie narzekał na mokrą sierść.
Po przeprowadzce poza miasto prowadził spokojnie życie psiego emeryta, od czasu do czasu zakłócane przez młode kotki i moich synków. Do końca każdą zaczepkę znosił z godnością.
Dziś po 17-tu latach nas opuścił.
Mam nadzieję, że gdzieś tam daleko, jest jakieś psie niebo w którym Gucio ma znów 2 - 3 lata i jest pełen energii jak kiedyś. Tarza się teraz w stosie gumek do mazania i może jeść cały czas czekoladę
Był najlepszym towarzyszem zabaw dla dzieci, powiernikiem sekretów dla nastolatek i przyjacielem dla każdego członka rodziny. Był moim wymarzonym psem.
Dziękuję Ci mój piesku za to, że byłeś z nami tyle lat.
Kochamy Cię bardzo i będziemy tęsknić,